Biedny Wojtuś… spaczyliśmy w nim pojęcie słowa jutro. Od tygodnia, co rano, mówimy mu: JUTRO POJEDZIEMY NA WYPRAWĘ. To jest jakaś masakra. Zazwyczaj mieliśmy dzień, góra dwa opóźnienia, a ta wyprawa zaplanowana pierwotnie na zeszły poniedziałek przeniesiona jest na jutrzejszą środę, a gdyby chcieć wszystko podopinać na ostatni guzik, to pewnie kolejnego tygodnia by zabrakło. Wysiłek Michała nie poszedł na marne, efekty części przygotowań widoczne na poniższym zdjęciu (zadaszenie – ochrona przed słońcem, tylna torba na karimaty i koc).
stuningowana przyczepka=maluch
A oto rzeczy (jeszcze nie wszystkie) do zabrania. I tak nie będę miała się w co ubrać;)
Trzymam mocno kciuki i kibicuję jak szalona. 😀
Dzięki, kciuki się przydadzą:)