Przepraszamy za tak duże zaległości we wpisach, wynikły one z przyczyn techniczno – organizacyjnych. Mamy nadzieję, że uda się nam systematycznie zamieszczać kolejne wpisy. W skrócie dotychczasowy przebieg wyprawy:
Wojtek, jak się okazało, miał trzydniówkę. Złapał ją zapewne w pociągu – jak tylko rodzice spuścili z oka, wylizał wszystkie szyby. Z drugiej strony podróżni mogą podziwiać piękne widoki za oknem dzieki dzieciom;)
W poniedziałek (15.08) z Ostrawy wyruszyliśmy dalej pociągami. Dojechaliśmy do Rybnika w Czechach i stamtąd jedziemy już na rowerach. Widoczki w tamtejszych rejonach śliczne, ale padła nam karta pamieci w aparacie. Dopiero wczoraj (18.08) w Linz kupiliśmy nową. Dwa dni jeździliśmy po koszmarnie stromych pagórkach – dobry trening na początek.
Od trzeciego dnia (17.08) tereny bardziej wypłaszczone.
Czarty dzień (18.08) cały spędziliśmy w Linz- m.in dlatego, że Michałowi zepsuł się element ukladu napędowego – bębenek kasety. Teraz mamy nadzieję, że szybciej ruszymy do przodu.
Pogoda beznadziejna, zimno i upał na zmianę, a to oznacza ciągłe przebieranie dzieci.
Na trzy godziny jazdy, w najepszym wypadku, wychodzi godzina pedałowania – a to ten jest głodny, tamten chce sikać, ten ma kupę, tamten chce na ręce, drugiego odpiąć, tamtego zapiąć, przykryć, wyjść, ten wkłada palce tamtemu do oka i ten go leje..Do tego droga do celu rozciąga się dwukrotnie z powodu wijących się ścieżek rowerowych, którymi jeździmy ze względu na dzieciaki.
Póki co idzie to jak krew z nosa, ale miejmy nadzieję, będzie lepiej. Fotki dokleimy jutro, o ile nie będzie z tym problemu…