WYPRAWA 2016 – dzień 35
państwa: Włochy
Z niecierpliwością czekamy na telefon od polskiego kierowcy. W końcu dzwoni – niestety nie ma miejsca w luku bagażowym. Straciliśmy prawie nadzieję na szybkie wydostanie się z Mediolanu. Rozważaliśmy wysłanie rowerów kurierem, ale po kolejnym telefonie do Polaka okazało się, że może uda się u innego kierowcy:) Mamy być na dworcu późno wieczorem (nie piszemy o której, żeby nikogo nie wkopać).
Na dworcu byliśmy 3 godziny wcześniej, żeby na spokojnie wszystko poskładać. Okazało się, że nie mamy klucza do pedałów. Zanim kupiliśmy go w pobliskim markecie, upłynęła prawie godzina i wszystko było pakowane w pośpiechu w nerwach.
Michał poodkręcał w rowerach koła, pedały, kierownice tak by zajmowały jak najmniej miejsca, w wolne przestrzenie poupychał ubrania i razem zapakował, przyczepka też została złożona. Ania porozdzielała bagaże na te do luku bagażowego i na te podręczne – z nadzieją, że nic w pośpiechu nie przeoczyła – brak np. mleka dla Adasia w bagażu podręcznym współpasażerowie mogliby dotkliwie odczuć w środku nocy… W trakcie pakowania bagaży – jednym okiem trzeba było spoglądać na dzieci i bagaże, drugim zaś na kręcące się w pobliżu podejrzane typki. Autokar na szczęście spóźnił się ponad pół godziny i kiedy podjechał Michał akurat skończył składanie. Z ogromną nadzieją podchodzimy do kierowcy… Udało się! Zabiorą nas do Bratysławy:) Na szczęście dzieci późnym wieczorem w końcu zasnęły co znacząco usprawniło załadunek do autokaru.
Dystans rowerem w tym dniu 22km (w tym około 5km z campingu Citta di Milano do dworca autobusowego Lampugnano, reszta to dojazd do marketu i szwędanie się po Milano w poszukiwaniu placu zabaw w cieniu).