Najpierw pisaliśmy o przedłużających się przygotowaniach, teraz o gniciu w hostelu. Jeśli czyta tego bloga chociaż jedna osoba, to jest to sukces.
Wojtuś dochodzi do siebie, u dziecka normalne jest gorączkowanie przez 3 dni, po tym czasie jeśli gorączka nie ustąpi, musimy iść do lekarza. Tak czy siak, musimy tu zostać jeszcze minimum dwie noce.
Plan jest następujący: jeśli Wojtek się wykuruje- jedziemy dalej. Jeśli nie, zostajemy, bo i tak boroka chorego ciągać nie będziemy. A potem, w zależności od czasu jaki nam pozostanie, podjedziemy dalej pociągami, ew. zmodyfikujemy trasę.
Jeśli czytasz nas, chociaż jedna osobo, dzięki za cierpliwość, mamy nadzieję, że wkrótce wynagrodzimy ten nudny czas zdjęciami bajecznych widoków:)
Czechy
no to pojechane
Wyjechaliśmy wczoraj na wyprawę, pogoda jest super, dużo słońca, ale upałów nie ma. I na tym się kończą dobre wieści. Zaczęło się od kilkusekundowego spoźnienia na pociąg, następny był za 3,5 godziny, wiec żeby przetrwać z dzieciakami jeździliśmy w górę i w dół schodami ruchomymi przez 2 godziny. Z Bohumina rowerami dojechaliśmy do Ostrawy i tam się zaczęło. A raczej się skończyło. Wojtka, dziecko zahartowane, które właściwie nie choruje, zmogło jakieś choróbsko. Zdecydowaliśmy zostać do jutra w hostelu. Jeśli gorączka ustąpi, skontrolujemy stan Wojtka u lekarza i jedziemy dalej, jeśli nie, wracamy. A potem się zobaczy.