Noclegi

GDZIE NOCOWAĆ


NA DZIKO

Nocleg na dziko to sposób dodający wyprawie smaku, potęgujący poczucie wolności, no i za free, niestety nie zawsze bezpieczny i przewidywalny, dlatego niepolecany w podróżowaniu z dziećmi. Skoro na dziko, to zazwyczaj nielegalnie, a więc wypatrujemy krzaków, polan, pól, czasem dobra miejscówka trafi się pod mostem, generalnie wszędzie tam, gdzie namiot nie rzuca się w oczy. foto: pierwszy z dwóch noclegów na dziko w Turcji

Zdarzyło nam się nocować na rondzie pod latarnią otoczoną krzakami, w parku, na stacji benzynowej między tirami, w porcie, na stacji wyciągu narciarskiego i innych dziwnych miejscach, które najczęściej trafiały się w mało bezpiecznych okolicach, gdzie poszukiwania bezpiecznego miejsca przeciągały się do późnych godzin nocnych i ze zmęczenia braliśmy co było. Do najprzyjemniejszych noclegów na dziko należą te spędzone na morskich plażach (zawłaszcza pod gołym niebem, bez namiotu). foto: nocleg na dziko gdzieś nad Adriatykiem.

NA GOSPODARZA

Nocowanie na gospodarza to kolejny darmowy sposób nocowania, można spotkać ciekawych ludzi, pogawędzić, prawie zawsze można liczyć na pyszną kolację i śniadanie, czasem jakieś smakołyki na drogę. Gospodarze nierzadko też proponują prysznic i wygodne łóżko. Jeśli gospodarz jest wyjątkowo gościnny, lub sam jest podróżnikiem, możemy liczyć nawet na upranie ciuchów. Poszukując takiego gospodarza, pytamy ludzi, najczęściej kobiet pracujących w ogródku, czasem też przechodniów, gdzie w okolicy można rozbić namiot, mając nadzieję, że pytany wpadnie na pomysł, żeby zgarnąć nas na swoje podwórko 🙂 Wiele jednak osób wprost pyta gospodarza, czy może na podwórku rozbić namiot i jest to sposób niewątpliwie szybszy. Często ludziom nie przychodzi do głowy, że kawałek ziemi, którego potrzebujemy znajduje się pod ich stopami i myślą, że szukamy kempingu. Oczywiście taki sposób nocowania ma swoje minusy – należy się załatwić przed rozpoczęciem poszukiwań, gdyż czasem gospodarze zapominają, że mamy potrzeby fizjologiczne i jeśli nie zapraszają nas do domu, nie wypada wpraszać się. Zdarzyło nam się już kilkukrotnie sikać do butelki, Michał miał sprawę niewątpliwie ułatwioną;). Kolejna wada to brak swobody – po całym dniu pedałowania, człowiek marzy tylko o spaniu. W tym przypadku, pomimo zmęczenia, wypada posiedzieć i pogawędzić z gospodarzami (choć zawsze sprawia nam to wiele radości), którzy zasypują nas pytaniami, będąc ciekawymi, jak podróżuje się na rowerze, zwłaszcza z dziećmi. Kiedy na emeryturce wyruszymy w rowerową podróż dookoła świata, niewątpliwie najczęściej będziemy nocować na gospodarza, oprócz kwestii finansowych, daje to możliwość poznawania innych kultur od środka, stając się na ten krótki czas niemal częścią odwiedzanej rodziny (a dla wielu, powiedzenie „gość w dom – Bóg w dom” jest interpretowane dosłownie – mieliśmy tego przykład w Turcji). foto: Selcuk z rodziną przed ich domem, Melekli (Turcja)

PORTALE DLA PODRÓŻNIKÓW

Jednym ze sposobów organizowania darmowych noclegów jest korzystanie z portali internetowych, np. www.hospitalityclub.org, www.couchsurfing.com/, www.belodged.com a specjalnie dla podróżujących na rowerach szczególnie przez nas polecany – pl.warmshowers.org. Nie mamy w tym temacie dużego doświadczenia- korzystaliśmy tylko dwa razy: w Szwajcarii i w Gdańsku i na pewno na tym się nie skończy. Lepiej trafić nie mogliśmy! W Szwajcarii ugościli nas po królewsku nasi pierwsi gospodarze, my byliśmy ich ostatnimi gośćmi (następnego dnia przeprowadzali się). Dali nam duże zniżki na pociąg (podróżując z dziećmi, chcieliśmy ominąć dość ruchliwą drogę, przez która prowadził fragment ścieżki rowerowej) a nawet telefon komórkowy, bo nasz szwankował. foto: z Mirko i Rosin z portalu Warmshowers, Salouf (Szwajcaria)

W Gdańsku skorzystaliśmy z oferty noclegu Marka, który kilkanaście lat „włóczył się”, jak sam określa, na rowerz po Europie, a ostatnio odbył półroczną wyprawę do Ziemi Świętej. Dzielił się z nami wszystkim, co miał. To również fajny sposób (jak poprzedni) na poznawanie ludzi, kuchni i kultur. Wadą są, jak powyżej, długie rozmowy, nawet jeśli nie zawsze mamy na nie siły. Dla podróżujących na rowerach jest też pewne ograniczenie – najczęściej gospodarze informację o naszym przybyciu chcą dostać przynajmniej kilka dni przed naszym przybyciem. Wiadomo, że wyprawy rowerowe mają to do siebie, że nigdy nie wiesz, gdzie wylądujesz następnego wieczora. Chyba, że czas Cię goni i nie zejdziesz z roweru, póki nie osiągniesz celu dnia. Każdy lubi co innego, my akurat wolimy luz w podróży, poczucie wolności, gdzie dojedziemy tam dojedziemy, nie musimy kończyć jazdy o godz. 10:00 tylko dlatego, że dojechaliśmy do miejsca noclegu, nigdy nie wiadomo gdzie będziemy nocować. I z tego powodu nie korzystaliśmy z takich portali. Z noclegu w Szwajcarii skorzystaliśmy trochę wbrew zasadom WarmShawers, przyjechaliśmy w ogóle niezapowiedziani, bo nie działał nam Internet. Gdybyśmy dotarli dzień później, ich już by nie było. Myślę jednak, że nie będzie problemu ze znalezieniem gospodarzy, którym wystarczy przybliżony czas naszej wizyty. U Marka nocowaliśmy z powodu późnego przybycia do Gdańska pociągiem, a nie chcieliśmy z dziećmi po zmroku noclegu szukać. foto: z Markiem, również z WarmShowers, Gdańsk

KEMPINGI

Nocowanie na kempingach to dobra opcja dla tych, którzy nie czują się komfortowo i bezpiecznie korzystając z poprzednich sposobów nocowania, za stosunkowo niewielką cenę. Choć mnożąc koszt noclegu razy dni wyprawy robią się spore sumki. Z kempingów korzystaliśmy po raz pierwszy w 2016roku, podróżując z dziećmi, ze względów bezpieczeństwa i konieczności częstego prania. foto: Camping Via Claudiasee, Pfunds (Austria).

Kempingi prezentują bardzo różny standard – od zimnego prysznicu, bez możliwości dopłaty do ciepłej wody po luksusowe kempingi z kuchnią, jadalnią, zabawkami i książkami dla dzieci. Mniej więcej połowa kempingów, z których korzystaliśmy, posiadała pralko – suszarki. Tylko jeden kemping wyposażony był w kuchenkę. foto: na nieczynnym kempingu, Resia (Włochy)

HOSTELE, PENSJONATY, HOTELE – pełen komfort i bezpieczeństwo, dla wygodnickich z grubymi portfelami.

REMIZA

Polecamy nocleg w remizie – pytaliśmy strażaków dwa razy, gdzie można rozbić namiot i dwukrotnie przenocowali nas w remizie. foto: Remiza w Völs (Austria)

 
 
 

PARAFIE – zadając to samo pytanie księżom, często nocowali nas w domu parafialnym.


KIEDY SZUKAĆ NOCLEGU

Dużym błędem, wg nas, jest szukanie noclegu po zmroku. Nie można dobrze ocenić miejsca na rozbicie namiotu, nie wiemy do końca gdzie obudzimy się rano, poza tym rozbijanie się po ciemku stanowi duże utrudnienie, nie wspominając o szukaniu potrzebnych rzeczy w sakwach. Musimy wówczas używać światła, które może przykuć uwagę osób niepowołanych. Szukając noclegu „na gospodarza” po zmroku na pewno nie zyskujemy zaufania, ludzie bardziej boją się przyjąć nas do siebie, no i rzadziej przebywają na podwórku niż za dnia.


BEZPIECZEŃSTWO

Zawsze po wybraniu miejsca noclegu piszemy do rodziny SMSa ze współrzędnymi geograficznymi. Ogólnie trzeba zachować zdrowy rozsądek. We Włoszech na zachód od Mediolanu jest sporo mieszkańców narodowości romskiej – wielu rodowitych Włochów nas przed nimi ostrzegało. Podobnie w Hiszpanii ostrzegano nas przed Marokańczykami a w Turcji przed Kurdami. Każdy sam musi zdecydować, czy ważniejsze bezpieczeństwo, czy pieniądze. Osobiście nigdy nic złego nam się nie przytrafiło. Czasem jednak warto skorzystać z płatnego noclegu, nawet jeśli jest mnóstwo okazji do przekimania gratis. Trzeba pamiętać, że niebezpieczeństwo może grozić nam nie tylko ze strony ludzi, ale też ze strony zwierząt, np. niedźwiedzi. Jeśli podróżujemy po górach wysokich (powyżej 2500m) należy pamiętać o aklimatyzacji i związanej z tym max. wysokościach noclegów (dobrze opisane wytyczne tutaj: http://www.pza.org.pl/download/318300.pdf). Zagrożeń jest więcej, ale nie będziemy tu straszyć, w końcu prawie wszyscy podróżnicy wracają żywi ze swoich podróży.


KARIMATY

Na pierwszą wyprawę z Wojtusiem zaopatrzyliśmy się z materace pompowane oraz pompkę. Chcieliśmy zapewnić dziecku ciepło i względny komfort. Wojtuś spał pomiędzy nami i okazało się, że co jakiś czas budził się na ziemi, gdyż materace rozsuwały się. Michał spinał je paskami, ale nie bardzo zdawało to egzamin. Od gruntu było już dość zimno (wrzesień/październik) więc musieliśmy czuwać nad materacami, by nie zaszkodzić Wojtusiowi, czego skutkiem był niedobór snu. Na kolejnej wyprawie Michał wpadł na pomysł, żeby wszyć w brzegi trzech grubych karimat suwaki, które na czas noclegu zasuwamy. Ten patent sprawdził się w 100 %-ach.
Pod karimaty dodatkowo rozkładamy koc z izolacją, który w ciągu dnia służy do odpoczynku na trawie. Nawet podczas zimnych nocy wysoko w Alpach, grube karimaty + koc wystarczająco izolują od podłoża.


NAMIOTY

W tej kwestii nie mamy za dużo do powiedzenia. My posiadamy namiot Coleman Phad x3 i jesteśmy zadowoleni. Każdy musi sam zdecydować, czy ważniejszy jest dla niego komfort spania (większy = cięższy namiot), czy też dźwigane kilogramy. Jeśli preferujemy noclegi na dziko to oczywiści nie zabieramy namiotu w kolorze kamizelki odblaskowej.
Co do samego użytkowania- nie tracimy czasu po noclegu, aż namiot wyschnie (często zbiera się wilgoć, nawet jeśli noce są suche). Pakujemy wilgotny namiot i na postoju w ciągu dnia, kiedy słońce mocniej świeci, rozkładamy go do wyschnięcia. Wbrew pozorom jest to oszczędność czasu. foto: suszenie namiotu


ŚPIWORY

Wybór śpiworów jest dziś ogromny, nie ma co się rozpisywać, bo w każdym sklepie turystycznym na pewno wyszukają dla nas lekki i odpowiednio dla nas ciepły śpiwór. Ja, jako zmarzluch, zakupiłam sobie profesjonalny puchowy śpiwór na wyprawy wysokogórskie. I był to największy błąd, bowiem puch super izoluje, kiedy jest suchy. Myślałam, że wystarczy dbać o szczelne pakowanie śpiwora, zapominając zupełnie o zjawisku skraplania się wody w namiocie, nie daj Boże dotknąć w nocy ściany namiotu. Tak więc na wyprawy rowerowe polecamy śpiwory syntetyczne, najlepiej o dość niskiej temperaturze ekstremalnej, bo nigdy nie wiadomo, gdzie wybierzemy się na kolejną wyprawę, a i w ciepłych rejonach zdarzają się chłodne noce. Temperatury maksymalnej nie bierzemy pod uwagę, bo zawsze można się rozpiąć. Śpiwory, w razie potrzeby, również suszymy na postoju.